Raport z pokładu Fundacji Togatus Pro Bono

„Kto w szpony dostał się hipostaz, rzeczywistości już nie sprosta, bo spoza gęstej mgły abstraktów najprostszych już nie widzi faktów”. Ten cytat z Janusza Szpotańskiego przyszedł mi do głowy, gdy retrospektywnie swym bacznym okiem spojrzałem na ostatni tydzień poczynań wszystkich dusz większych i tych mniejszych, zaangażowanych w realizację projektu Fundacji Togatus Pro Bono. Choć równie dobrze mógłbym tu przypiąć wiele innych cytatów, porównań, paraleli, zaczerpniętych z kart literatury polskiej, które w barwny sposób mogłyby odmalować nastroje panujące na pokładzie. Na czoło mojego peletonu wysuwa się „Ziemia obiecana”. Kto mnie zna ten powie, że to przez nazwisko autora i moje krakowskie afiliacje z właściwą stroną błoń. Daję jednak parol kawalerski, że nie tędy w tym przypadku przebiega szlak Hanzy. Wyznaczono mi poślednią rolę kronikarza, a więc powracając do na wstępie rozpoczętej myśli uprzejmie donoszę, że w epicentrum poczynań naszej załogi znajduje się literatura faktu. Emocje ta wesoła kompanija trzyma w karbach, ale też opatulona jest w skafander chroniący przed łatwym pesymizmem i widzi przyszłość w jaskrawej palecie barw tęczy.

 

Szeroki wachlarz zadań, jaki przyjęła na siebie w ubiegłym roku Fundacja (który to rok swoją drogą zakończył się z hukiem, że aż psy dostawały histerii) jest w pełni realizowany metodą małych kroków Leo Beenhakkera (to ten jegomość, który zachęcał nas do wyjścia z drewnianych chatek, alter ego Kazimierza Wielkiego), czyli step by step. Tak więc nadmienić wypada, że działalność Fundacji nie zawęża się li tylko i wyłącznie do niesienia pomocy prawnej w rozsianych po całej Polsce punktach nieodpłatnej pomocy prawnej. Nasza dzielna załoga podejmuje szereg starań, mających na celu poszerzenie kręgu odbiorców, do których wyciągamy pomocną dłoń.  Przyczyniają się do tego niewątpliwie takie zabiegi jak akcje ulotkowe, plakaty informujące o działalności Fundacji oraz cyzelowanie i odpowiednia inkrustacja strony profilowej na facebooku. Ponadto w kolejnych powiatach kontynuowana jest jakże wzniosła inicjatywa prelekcji edukacyjnych z zakresu wiedzy prawnej dla uczniów szkół średnich, które mają na celu podniesienie świadomości prawnej adolescentów przynajmniej do poziomu ego co poniektórych polityków.

 

Gdy w oddali wyczuwalna jest już piękna woń jaśminu, pławiącego się w blasku słonecznych nut, jakie szerokim strumieniem płyną z nieba, w Fundacji dochodzi do naturalnego poczęcia pierwszej partii biuletynów informacyjnych. Schodzą one z taśmy produkcyjnej, jak nie przymierzając onegdaj czas temu polonezy w fabryce na Żeraniu. Trawestując Henry’ego Forda ciśnie się na usta, że możecie zażyczyć sobie biuletyn w każdym kolorze, byle by był to biały z zielonym logo. Nasza pokładowa wróżka Kasia szturcha mnie łokciem i z szelmowskim uśmiechem na ustach podpowiada, ze każdy powiat stanie się dumnym posiadaczem najnowszego egzemplarza. Dzieje się…

 

Realizując swoje cele i zamierzenia, Fundacja Togatus Pro Bono napotyka na swej drodze nieprzychylne spojrzenia osób, które najwyraźniej mocno uwierają nasze inicjatywy i nie mówią tym samym językiem co my. Ta osobliwa kasta dżentelmeneli stara się zachować pewne pozory kindersztuby i poloru, ubrana jest w koszule, rzadko dłubie w nosie i czasami nawet myje zęby. Potrafi również nadludzkim wysiłkiem woli powstrzymać się od nadużywania grypsery (nie mam nic do chorych na koprolalię), jednakże mentalnie w dalszym ciągu pozostaje na poziomie drobnego handlarza walutą z okolic Pewexu. Ta grupa osób, będąca swoistą schizmą bytu, stanowiąca płód szkodliwej aberracji, chciałaby sprowadzić język dyskursu do poziomu rynsztoka, czemu dajemy zdecydowany odpór i mówimy „nie”. Od tego nie ma i być nie może żadnej apelacji. Należy raczej pomyśleć, jak okiełznać prostactwo i wprowadzić ład myśli oraz przyzwoitość gestów.

 

I na koniec dla tych właśnie, którym działalność Fundacji nie odpowiada, taka oto dykteryjka:

„Rozwodzi się bliżej nieokreślony człowiek. Sąd zadaje mu pytanie: – Dlaczego? – Wysoki Sądzie, bo mi żona w łóżku nie odpowiada! Na to słychać dobiegający z sali pełen oburzenia głos:- Patrzcie go, każdemu odpowiada, tylko jemu nie odpowiada!

Autor: Waldemar Baranowski


A- A A+
A A A